Podróż Włochy w obiektywie
Pierwszy przystanek. Wycieczka zoganizowana, więc nie zawsze i nie wszędzie było tyle czasu na robienie zdjęć, ile by się chciało. No ale cóż... lepiej tak niż wcale.
Wenecja. Miasto zakochanych? Romantyczne? Dla mnie nie. Ma swój urok, ale jest grubo przereklamowane. Romantyczne gondole, para zakochanych w środku, Most Westchnień nad nimi... Bzdura, jedna wielka bzdura. Gondola koło gondoli, ścisk w kanałach, niemalże ocerają sie jedna o drugą. A Most Westchnień? Dookoła otoczony ochydnymi bilbordami. Zero uroku.
Na szczęście da się jeszcze znaleźć urokliwe miejsca w Wenecji, pospacerować samemu. Wystarczy skręcić w bok, w przejście, którego czasem prawie nie widać... i jest ładnie.
Niestety w Padwie zatrzymaliśmy się tylko na chwilę. Jak dla mnie zbyt krótką. Dlatego niewiele mogę o tym miejscu powiedzieć, ale wiem że chciałbym tam wrócić. Park w promieniach zachodzącego słońca pozostanie w mojej pamięci... (Zdjęć także niewiele, gdyż nie miałem zbyt wiele czasu by je robić)
Kolejny przystanek - Bolonia. Miasto piękne i warte dokładnego poznania, dogodne do spacerowania (przy 40 stopniowym upale człowiek błogosławi pomysłodawcę arkad). Widok z wieży niesamowity...
Niestety znów szybko...
Wraz z każdym punktem podróży w mojej głowie utwierdzało się przekonanie: "tutaj trzeba wrócić". Przystanąć, zrobić zdjęcie, popatrzeć na spokojnie. Ta myśl rosła. Z każdym odwiedzanym punktem coraz bardziej i bardziej...
(Ralacją z Bolonii powracam po przerwie. Różne sprawy sprawiły, iż była tak długa. Na szczęście w końcu chwila wolnego czasu, święta, wolne na studiach. Mam nadzieję, iż uda mi się ukończyć jak najszybciej całą foto-relację. Kolejne 12 zdjęć trafia pod wasz osąd. Czekam na krytyczne opinie i… wkrótce kolejne fotografie.)
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Całe szczęście tych negatywnych emocji nie widać na zdjęciach.
-
To miejsce absolutnie niezwykłe ! Byłam tam dwukrotnie i planuję wpaść ponownie w przyszłym roku. Mi tez trochę stracha napędziła i za pierwszym i za drugim razem, kiedy (chyba typowo) zupełnie straciłam poczucie odległości i spóźniłam się na autobus.
-
Z wielkim opóźnieniem odpowiadam - Dino:
po kładkach chodziłam, w kaloszach nie, bo nie miałam kaloszy;)
Ale przedostać się na drugą stronę kanału można bez problemu, tylko trzeba znać drogę! :) Ja mam za sobą kilka takich pobytów w Wenecji kiedy chodziłam po niej tylko i wyłącznie pieszo, nie korzystając z vaporetto. No, z wyspy tak się nie da, ale na drugą stronę kanału wystarczy przejść po moście...
A ci mieszkańcy są dumni i nieprzystępni jak nasi górale, i patrzą na turystów jak górale na ceprów. I nie trzeba chyba im współczuć, bo za nic by się nie zamienili... Poznałam kiedyś Wenecjanina. Normalny, żywy człowiek, a mówi że mieszka w Wenecji. Pytam - w Mestre? Nie, w Wenecji. (Venezia-Venezia). Patrzyłam na niego jak by powiedział, że przyjechał za Marsa... Niby, wiem, widziałam, ludzie tam mieszkali, ale jednak... mieszkać w Wenecji... Ja mogę już, zaraz, natychmiast...
Żaba, a byłyście na Murano? Podobno jest tam pięęęęknie... Ja nie byłam, wszystko przede mną... -
Piszesz, że Wenecja ma zero uroku. Wydaje mi się, że nie masz racji. Tak jak pisali już inni - ten urok trzeba odnaleźć. Wydaje mi się, że w dużej mierze udało się to i Tobie. Popatrz jescze raz na swoje piękne zdjęcia. Pozdrawiam
-
ja chcę więcej!
-
Sławo....codzienności sporo widziałem,
nawet raz mi ta Wenecja potężnego stracha napędziła kiedy w środku nocy nie mogłem się przedostać z jednej strony kanału na drugą, a za 40 minut odjeżdżał pociąg..... :)
No może ciekawe byłoby chodzenie w kaloszach (albo po kładkach) po Pl. Św. Marka.....ale to tylko wzbudza mój żal i współczucie dla mieszkańców..... -
fajne fotki,gratuluje,
a jesli o mnie chodzi to i owszem Wenecja romantyczna , fotogeniczna, to na pewno,czy dla zakochanych? nie wiem,pewnie tez,choc i nie tylko.Bylam w wersji niezorganizowanej...mnie osobiscie powalila. -
tylko tego nie widziałeś, Dino? Bo ja nie widziałam (jeszcze) zimy w Wenecji, ani jesieni, karnawału ani Wielkanocy, codzienności ani jeszcze tysiąca różnych innych rzeczy... I to wszystko w Wenecji chciałabym zobaczyć i pewnie nie zobaczę...
-
"...Gdym ostatniego cekina postradał
I gdy mię chytra zdradziła niewiasta,
Chodziłem smutny, a Włoch ml powiadał:
"Piękne dziewczęta znajdziem w Jego murach
I grosza więcej niż kamieni w górach..."
/Morlach w Wenecji
Mickiewicz Adam/
Jedno czego tam nie widziałem, takiego niezwykłego,
ale i pospolitego zarazem to ostatki karnawału w Wenecji...
-
skok w bok i... kanał!
-
No, to czekam niecierpliwie:)
A ja do Wenecji będę wracać, wiem... -
Będzie, kolejne punkty są w przygotowaniu.
Ja niestety w Wenecji miałem tylko 5 godzin dla siebie, ale z chęcią posiedział bym dłużej, by właśnie zobaczyć to o czym mówisz. W każdym mieście jest tak, że to co najfajniejsze jest ukryte.
Podobne wrażenia do Twoich z placu świętego Marka miałem na placu świętego Piotra. Wczesne rano i... pusto. -
I jeszcze - przereklamowana, to według mnie niewłaściwe słowo. Wenecja jest bardziej niezwykła niż wszystkie reklamy razem wzięte. Ona została zareklamiona, zaturystyczniona, zasłonięta, zakryta, zamazana (na przykład te bilboardy). Ale ona tam jest, trzeba tylko umieć ją znaleźć. Mam nadzieję, że na tych zdjęciach troszkę jej znajdę;)
Kiedyś, będąc 5 dni w Wenecji robiłam sobie różne wycieczki, jedna z nich to była obejść Wenecję dookoła. Raz, że się da, jeśli chodzi o czas, jedyna trudność, że nie wszędzie da się dojść. To było niezwykłe, zupełnie.
A kiedyś dwie godziny stałam koło szpitala, przyglądałam się wodnym karetkom pogotowia, widziałam nawet pogrzeb. Życie Wenecjanina, ale bez turystów... Wenecja pusta, bezludna, cicha, leniwa.
Przereklamowana, nie. Tylko sprowadzona to jednego, dwu, trzech punktów... I dalej w drogę. Taka Wenecja jest bez sensu. Ale Wenecja ma sens, tylko trzeba go umieć znaleźć... -
Da się znaleźć milion urokliwych miejsc w Wenecji! Turystyczny szlak jest dość wąski, wystarczy skok w bok... A i te turystyczne miejsca też da się odwiedzić bez turystów, np. pamiętam przecudną godzinę siódmą rano na Piazza San Marco... Cudna niespodzianka, ani żywej duszy...
Zdjęcia obejrzę troszkę później, na razie chcę się upewnić - będzie więcej tych Włoch w Twoim obiektywie? :)